Oczami Renesmee...
Po wszystkim wszyscy wróciliśmy do Volterry.Aro zechciał ze mną pogadać.Pobiegłam do swojej komnaty,wzięłam prysznic i się przebrałam po czym ruszyłam w stronę sali tronowej.Kiedy weszłam do środka Aro wstał i podbiegł do mnie.
-Renesmee!!!Kochana!-powiedział a raczej wykrzyczał-Jakim cudem jeszcze żyjesz!!??Znaczy się..Ekhm...Czu dobrze się czujesz?-Zapytał zakłopotany.
-Dziękuje Aro.Jestem cała i zdrowa.Wierze że chciałem mnie widzieć?-Powiedziałam bez emocji.
-Oh..Tak!-Zaśmiał się-Chciałem podziękować ci za pomoc w walce.Gdyby nie ty i twoi znajomi prawdopodobnie byśmy polegli.To jednak sprowadza mnie do zadanie kolejnego pytania.Czy ty i twój klan...czy mielibyście dołączyć do Volturich?
-Po pierwsze Aro...To nie jest mój klan,tylko rodzina i przyjaciele.Po drugie jestem 100% pewna że żaden członek mojej rodziny nie chciał by dołączyć do was.To samo tyczy się moich przyjaciół.Nie mamy zamiaru "Żyć" tak jak wy.-Powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.Aro spojrzał na mnie z powagą.
-Jesteś taka jak twoja matka...Taka...Taka...Taka uparta.-powiedział Aro-Ale cenie sobie twoje słowo.Nie będę was zmuszać do niczego.Jeszcze jedno pytanie jeśli i pozwolisz....
-Pytaj.
-Jak to się stało?Czy wiesz kto stoi za twoim wypadkiem?
-A więc...
Oczami Bez imiennego/j
-Co ja teraz zrobię?! Oni mnie zabiją!To wszystko twoja wina!
-Uspokój się...Może jednak to moja wina...już nie wiem...
Oczami Renesmee
-I tak właśnie dowiedziałam się kto za tym wszystkim stoi-zakończyłam moją długą opowieść.Aro i jego bracia słuchali zafascynowani.Po dłuższej chwili Aro się odezwał.
-Jeśli chcesz żebyśmy jakoś za internowali nie wstydź się poprosić,za to co dla nas wszystkich zrobiłaś,jesteśmy ci winni przysługę-powiedział a jego bracia pokiwali zgodnie głowami.Uśmiechnęłam się.
-Dziękuje wam.Na pewno kiedy będę potrzebować pomocy do się do was zwrócę.A teraz jeśli pozwolicie ja,moi przyjaciele i rodzina wrócimy do naszych domów.
-Oczywiście!Dziękujemy jeszcze raz Renesmee- powiedział Aro.Wyszłam z wielkiej sali po drodze mijając Alec'a.
-Wracacie już do domu?-zapytał się smutny.
-Tak-odpowiedziałam szorstko.
-Renesmee...Ja chce ci tylko powiedzieć że...
-Że?
-ŻE CIĘ KOCHAM!-wykrzyczał mi w twarz.
-Okey-powiedziałam i odeszłam.Nie mam teraz czasu na miłość.Co ja mówię!? Ja nie potrafię kochać! Doszłam do naszych komnat i powiedziałam wszystkim że mają się pakować i żę wyruszamy do domu za 20 minut.Sama poszłam się spakować i przebrać.Zarzuciłam plecak na plecy i wzięłam moją walizkę w rękę.Zeszłam na dół do garażu po drodze mijając straż Volturi.Kiedy doszłam do garażu,podeszłam do mojego ścigacza i położyłam plecak nie siedzenie.Potem otworzyłam samochód Chris'a i wsadziłam moją walizkę do bagażnika.Wróciłam do ścigacza i z plecaka wyjęłam mój telefon i z nudów zaczęłam robić sobie selfie's. Po kilku minutach wszyscy byli na dole i pakowali swoje bagaże do samochodów. Chris podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Na serio jesteś siostrą której nigdy nie chiałam- powiedziałam kiedy mnie wypuścił ze swoich ramion.
-Excuse me princess! Jestem facetem i do tego to ja urodziłem się pierwszy!-powiedział i tupną nogą wkurzony.Zaśmiałam się.
-No wiem, no wiem.No już nie denerwuj się.-powiedziała i poklepałam do dłonią po głowię.Ktoś odchrząkną i razem się spojrzeliśmy na mamę.
-Czy wracacie z nami do domu? Tego naszego w Forks?-zapytała się pełna nadziei. Chris spojrzał się na mnie.
-Ja cię nie zatrzymuje braciszku.Jak chcesz do jedź z nimi.Ale ja nie jadę.Mam parę ważnych rzeczy do załatwienia w domu.-powiedziałam.
-Nessie...-powiedział Chris ale potem przyłożył mi dłoń do policzka.
"Nessie,Kocham się jesteś moją siostrą nie mogę cię zostawić."-wysłał mi myśl.
"Chris.Dobrze wiem że chcesz z nimi jechać.Wiem że nie chciałeś ich opuszczać w tedy kiedy ja odjechałam.Nie mogę cię zatrzymywać,pamiętaj że wiesz gdzie stoi nasz dom.Będziesz mógł tak zawsze wrócić lub mnie odwiedzić" odesłałam mu myśl.Mocno mnie przytulił i uśmiechnął się.
-Będziesz do mnie dzwonić?-wyszeptał mi do ucha-I będziesz na siebie uważać?
-Obiecuję.-odszepnęłam.
-Kocham się siostrzyczko...
-Ja ciebie też braciszku, ja ciebie też...
-Cieszę się że żyjesz-powiedział.
-Ja też.-uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i odsunęłam się od niego-Ty też na siebie uważaj ciamajdo-wytknęłam mu język.Zaśmiał się po czym odwrócił się w stronę naszej rodziny.
-Ja jadę z wami-powiedział się się uśmiechnął.Wszyscy patrzeli na mnie, ale ja tylko potrząsnęłam głową na nie.
-Ja nie jadę.-powiedziałam-"Nie chce żadnego z was znowu straszyć.Taki potwór bez serca jak ja powinien trzymać się z daleka od wszystkiego i wszystkich"-dopowiedziałam w myślach.Chris podał mi moją walizkę i jeszcze raz mnie przytulił.Zabezpieczyłam walizkę,założyłam kask i wsiadłam na ścigacza jednocześnie zakładając plecak na plecy.Odpaliłam silnik i pomachałam wszystkim.Diana również jechała razem z nimi.Nie zdziwiło mnie to...
"Na zawsze razem?"-pomyślałam -"Nie sądzę..."
Przepraszam że tak długo nie pisałam ale brak weny :/
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.
SLDN :*